niedziela, 15 lutego 2015

7. Plany



Wstałam z fotela i wyszłam na taras. Sprawdziłam czy zamknęłam za sobą dokładnie drzwi i odebrałam.

~ Cześć, debilko. - usłyszałam w słuchawce głos Rossa.

~ Odezwał się. Po co dzwonisz ?

~ Przyjeżdżam po jutrze. A następnego dnia są wyścigi. Jedziesz ?

~ Ja bym nie pojechała. Pff. Chyba coś cię boli.

~ No tak, głupie pytanie. Ale robimy specjalne wejście czy coś ?

~ Hmm. Może uda mi się dowiedzieć czy znajomi Pezz idą. Jak coś to powiem, że nigdy nie byłam i chciałabym zobaczyć jak to jest.

~ Nie taki głupi pomysł. A co z ludźmi, którzy cię znają ?

~ Powiedz wszystkim, że nie mają się wygadać kim jestem, a jak ktoś cokolwiek o mnie wspomni to uduszę czy coś.

~ To tyle ?

~ Mam nadzieję, że moje Bugatti gotowe.

~ Tak. To do czwartku.

~ Pa - rozłączyłam się, a telefon schowałam z powrotem do kieszenii. Trzeba się jakoś wkręcić na wyścigi ze znajomymi Perrie, ale co to za problem dla mnie.

Weszłam do salonu i usiadłam na wcześniejszym miejscu. Może by ich się tak podpytać co robią w piątek. Ale najpierw musi się skończyć film. Tak w ogóle to co oglądamy? Popatrzyłam na ekran i zobaczyłam, że leci Sierociniec. Jeeezu, jakie to nudne. Widziałam go przynajmniej pięć razy. Popatrzyłam na wszystkich i zobaczyłam, że Perrie siedzi wtulona w Zayn'a i zasłania oczy, a on ma z niej ubaw, Dan i Liam robią identycznie. U El i Louis'ego jest taka sama sprawa, tylko na odwrót. A Harry i Niall siedzą na podłodze i oglądają, ale widzę, że są tak samo znudzeni jak ja. Zapowiada się ciekawe półtorej godziny.

*1,5 h później*

Nareszcie się skończyło! Ciekawe co będziemy robić teraz. Zjadłabym coś dobrego, ale nie wiem co. Nie ma mnie nawet jeszcze dnia w domu, a już tęsknię za kuchnią mamy. Chyba pójdę zrobić spaghettie, proste, szybkie i smaczne. Wstałam z fotela i udałam się do kuchni.

- Gdzie idziesz Nic?

- Do kuchni Pezz. Głodna jestem. Mam ochotę na spaghetti, więc idę ugotować.

- Ale podzielisz się z nami? - wow Liam się odezwał.

- Ewentualnie.

Weszłam do kuchni i zaczęłam szukać wszystkich potrzebnych składników. Makaron, mięso mielone, sok pomidorowy, cebula, czosnek, olej, ser, sól, pieprz, bazylię i oregano. Wszystko jest. Gdzie jest patelnia i garnek. Znalazłam naczynia w szafce pod oknem. Wyjęłam je i od razu patelnię postawiłam na gazie i nalałam oleju. Do garnka wlałam wodę, którą posoliłam i dodałam łyżkę oleju. Na patelnię wrzuciłam posiekaną w kostkę cebulkę, mięso. Podsmażyłam, dodałam sól, pieprz, oregano i bazylie, wszystko razem wymieszałam. Do gotującej się wody dałam makaron, natomiast do sosu dodałam dwa utarte ząbki czosnku. Ugotowany makaron odcedziłam, a pod patelnią wyłączyłam palnik. Na swój talerz nałożyłam trochę makaronu, polałam sosem i przyozdobiłam bazylią. Zabrałam widelec i razem z gotowym daniem udałam się do jadalni.

- Perrie! Jeśli jesteście głodni to obiad gotowy, tylko musicie sobie nałożyć!

- Dzięki!

Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Chwilę po mnie w pomieszczeniu pojawiła się cała reszta. Powiedziałam każdemu smacznego i wróciłam do wcześniejszego zajęcia. Kiedy wszystkie talerzy była już puste postanowiłam zapytać się o to co robią w piątek. Ciekawe czy powiedzą prawdę, czy nie.

- Em. Mam pytanie - popatrzyłam na wszystkich.

- Hmm? - popatrzył się na mnie Zayn, ale chyba już domyśla się o co chodzi. Trudno.

- Co macie zamiar robić w piątek? Słyszałam, że w LA jest wiele klubów, więc może byśmy się wybrali. Oczywiście jeśli chcecie.

- Mamy już niestety inne plany na ten dzień - wow. Horan się do mnie odezwał.

- A jakie jeśli mogę wiedzieć? Wybaczcie, że jestem wścibska, ale po prostu chcę się dowiedzieć jak najwięcej o przyjaciołach mojej kuzynki.

- Wybieramy się w miejsce, gdzie takie cnotki jak ty nigdy nie były - oj Niall, nie rozśmieszaj mnie.

- Skoro nie byłam to chcę iść.

- Nie będziesz się bać pójść na nielegalne wyścigi samochodowe?

- Będę z wami, więc chyba nic mi nie grozi. Prawda? - oby się zgodził.

- Niech Ci będzie - tak! - Perrie Ci pomoże wybrać ciuchy.

- Dobra ja idę do siebie.

Wstałam od stołu i udałam się do mojego pokoju. Z jednej z szuflad w komodzie wyjęłam moją piżamę i poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania, wrzuciłam je do kosza na brudy, a sama weszłam pod prysznic. Umyłam włosy moim szamponem o zapachu czekolady, ciało namydliłam i wszystko spłukałam. Wyszłam spod natrysku i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam się w moją piżamę, czyli krótkie szare materiałowe spodenki i czarny T-shirt Ross'a, który kiedyś wzięłam sobie gdy razem mieszkaliśmy. Weszłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Nie mogę się doczekam już piątku. Porozmyślałam o kilku innych rzeczach i po chwili byłam już w objęciach Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz